Opowieść o niezwykłym, szaleńczym uczuciu
Blog: Jaskółka

Opowieść o niezwykłym, szaleńczym uczuciu (BJ1)

Opowieść o niezwykłym, szaleńczym uczuciu. Blog: Jaskółka, 

czyli historia pewnej znajomości…

Znajomości nietypowej, choć nierzadko spotykanej. Jest to opowieść o niezwykłym, szaleńczym uczuciu dojrzałego mężczyzny do młodej dziewczyny.

On ma swoje życie, przyjaciół, dużo pracy. I chociaż jego praca ma twórczy charakter, to wkradła się już pewna rutyna, a może nawet nuda? Wszystko ułożone, przewidywalne; stabilizacja i spokój… Zdaje się, jest w miarę zadowolony, może nawet spełniony zawodowo? Nie szuka na zewnątrz wrażeń, jego twórcze poszukiwania, odkrywanie, analizy dają mu dostateczną dawkę emocji… Wszystko wokoło niego zdaje się mówić:

  • już nic niezwykłego nie wydarzy się w twoim życiu,
  • nic nie zburzy twojego spokoju,
  • nic nie zamąci w głowie,
  • wszystkie twoje pragnienia zawierają się w twojej twórczości i tam się realizują,
  • i tak już zostanie do końca…

Ona też ma swoje życie – jakże odmienne. Ma mnóstwo przyjaciół, ale mniej wypróbowanych; dużo pracy, ale nic nie jest ułożone, a zatem nie ma ani rutyny, ani nudy. Poza tym żadnej stabilizacji i spokoju. Nie jest absolutnie zadowolona ze swojego życia, z siebie, chociaż miewa momenty radosne. Nie czuje się spełniona (na to jeszcze za wcześnie), wciąż poszukuje swojego miejsca w życiu. Szuka też wewnętrznego spokoju, ponieważ wszystko wokół niej jest zmienne, nietrwałe, niepewne, a więc jakąś pewność musi znaleźć w sobie. Czy jej się uda??? Cała składa się z wad, błędów, wątpliwości… Ma poczucie własnej wartości, ale nie potrafi pogodzić tego z sobą niedoskonałą i bezsilną.

I oto nagle jego monotonia zostaje zburzona!

Spotyka na swej drodze dziewczynę, która go urzekła, jak żadna inna dotąd. Dziewczyna wciąż mu się wymyka, dlatego nazywa ją – Jaskółką.

Achatoja, 7.08.2017

************************************************************************************************
************************

Mała, dramatyczna bajka

Ujrzałem dziewczynę. Po prostu weszła do pokoju i znalazła się w moim życiu. Była prześliczna i cudowna. Wyobraź sobie: zgrabna i lekka, radosna i spokojna, obdarzona przez los radością życia i refleksją. Inteligentna i rozumna… Miała pachnące falujące włosy, głębokie oczy, czasami pełne utajonych błysków. Słuchaj dalej: miała też delikatny o szlachetnej linii nosek, uroczy. I śliczny uśmiech. Małoż tego! Głos melodyjny i dłonie o delikatnym rysunku, przepiękne, jak na rysunkach Leonarda.

 

Opowieść o niezwykłym, szaleńczym uczuciu

I wiedziałem, że muszę ją kochać.

I nie wiem, jak skończy się bajka.
Ciąg dalszy może opowiedzieć tylko dziewczyna, która weszła do pokoju.
Czy zechce podjąć tę opowieść?
Rzecz w tym, że to wcale nie bajka. To prawda.
CK

 

 

 

 

Opowieść o niezwykłym, szaleńczym uczuciuTo ja, Czarny Kruk!

Od trzech tygodni życie moje stoi na głowie. Nic nie jest takie samo. Czuję, że nie chodzę po ziemi, ale unoszę się wysoko w powietrzu. Jak ona to sprawiła?!

Sam nie wiem, jakim cudem pojawiła się na tym nudnym przyjęciu. Od razu towarzystwo się ożywiło. Panowie jeden przez drugiego próbowali ją olśnić, a Panie – wprost przeciwnie – usiłowały ją „zgasić”. A ona swobodnie weszła, usiadła, i tak samo swobodnie podjęła rozmowę, na nikogo nie patrząc. Jakby mówiła w pustym pokoju, ćwicząc tekst do sztuki teatralnej. Panowie prześcigali się z propozycjami czegoś do jedzenia bądź do picia, a ona poprosiła tylko o herbatę.

– Czy może być z cytryną? – zapytała.

Patrzyłem na nią chyba zbyt natarczywie, bo moja towarzyszka zwróciła mi uwagę, słusznie nadąsana. Próbowałem złapać choć jedno spojrzenie pięknej nieznajomej. Udało się i to kilka razy, a potem nawet na kilka chwil przykuć jej uwagę, gdy ktoś zagadnął mnie o moją już rok temu wydaną książkę: jak się sprzedaje i czy to sukces, czy klapa? Piękna zainteresowała się tematyką i nawet dość zorientowana zapytała o szczegóły dotyczące treści. Byłem zachwycony i zaoferowałem przesłanie książki pod wskazany adres.

– Z miłą dedykacją? – dociekała.

– Rozdaję wyłącznie miłe dedykacje. Gdyby nie miały być miłe – odsyłam zainteresowanego do księgarni. Adresu nie podała:

– Wszak mamy wspólnych znajomych, u których może Pan książkę zostawić – rzuciła, unosząc brwi, jakby ze znakiem zapytania. I dodała przed wyjściem, owijając szyję szczelnie szalikiem:

– W stosownym czasie mogłabym ją odebrać – i dalej te uniesione brwi.

Zgadzałem się na wszystko. Byłem w euforii… Do licha, co się ze mną dzieje?! Ciekawe, czy znajomi użyczą mi jej adres, może chociaż numer telefonu?

Pierwsza randka

Już następnego dnia pojawiłem się z książką u znajomych; w środku umieściłem kartkę z lakoniczną treścią, żeby jej nie spłoszyć: gdyby chciała porozmawiać o tej książce lub następnej, którą kończę lub w ogóle o pisaniu, to chętnie będę czekał w pewnym miejscu, gdzie regularnie bywam. Podałem też numer telefonu, ale później pożałowałem tego, bo siedziałem przykuty do telefonu, wyczekując, kiedy zadzwoni…

Za kilka dni kolega zadzwonił z informacją, kiedy zielonooka ma zjawić się u nich. Nawet nie wiedział, jaką sprawił mi tym przyjemność i jaki zamęt w głowie! Byłem oczywiście na długo przed czasem, jakby na moment zapominając, że kobiety, zwłaszcza piękne, nie są punktualne. 

Wreszcie zjawiła się.

– Myślałam, że powiem, że jestem zaskoczona, że Pana tu widzę… – mówiła powoli, cedząc słowa – ale nie…, chyba nie jestem zaskoczona. Może w pierwszym momencie.

Opowieśc o niezwykłym, szaleńczym uczuciuWzięła kopertę z książką. Podziękowała. Porozmawiała jeszcze z gospodynią domu w innym pomieszczeniu i wkrótce wyszła z głośnym “do widzenia” od drzwi, w naszym kierunku. Zostałem w niepewności i niepokoju.

Jakież było moje zdziwienie, gdy pojawiła się w pewnej kawiarence, w której regularnie bywam. Nie rozmawialiśmy długo, za to niezwykle przyjemnie. Była bardziej swobodna, kobieca. 

Następnym razem, na spacerze, była chłodna, lecz od czasu do czasu przerywała chłód jakimś ciepłym gestem. Czułem się jak młodzieniec z piękną dziewczyną na pierwszej randce.

Zostawiła mi małą kartkę, na której był adres (z zastrzeżeniem: tylko do korespondencji), numer telefonu i imię: Iva. Takie krótkie i takie urocze. Byłem w siódmym niebie. Muszę jej o tym napisaćPrzy niej byłem jakiś nieśmiały, niezdarny. Ale może tego nie zauważyła? Bogowie, ratujcie mnie!

Dzień dobry, zielonooka dziewczyno

Czy wiesz, dlaczego piszę, choć dałaś mi swój numer telefonu? Śniłaś mi się przez całą noc. Musisz wiedzieć, że nie mogę się skupić w pracy. Korekta książki wlecze się. Myślę o Tobie. Czy możesz się zdobyć na trochę zaufania i uwierzyć w to? Czuję Twoją bliskość, Twoją głowę na moim ramieniu i Twoją drobną dłoń w mojej.

Powiedziałaś: „cała moja dłoń kryje się w twojej”. Bogowie, tyle rzeczy chciałem Ci powiedzieć, i milczałem. Słuchałem Twojego głosu.

Jesteś inteligentna, refleksyjna i mądra, masz zaskakującą mnie osobowość. Jesteś piękną dziewczyną, a Twoje oczy są niby dwa głębokie jeziora okolone rzęsą. Chcę, żeby te oczy zobaczyły piękno świata, by pojawiały się w nich owe śliczne, zagadkowe błyski, byś przepędziła precz niedobre myśli i zmęczenie… Jesteś naturalna, odważna, powściągliwa gdy trzeba – i masz coś, czego absolutna większość ludzi jest pozbawiona: idealne poczucie humoru, prawdziwy dar wychwytywania słów i sytuacji, rozumienia.

Jesteś czarująca i pełna wdzięku. Kiedy zobaczyłem Cię w niedzielę, jakaś siła ścisnęła mi gardło…

Wydaje mi się, że stoisz jakby z boku życia i patrzysz tymi swoimi niezwykłymi oczami… Chciałbym wiedzieć, na co patrzysz, co widzisz i jak naprawdę bije Twoje serce.

Nie wiem, czy będziesz mogła przyjść w sobotę. Jeśli tak, będę na Ciebie czekał w południe, w tym samym miejscu. A jeśli będziesz mogła przyjść dopiero w niedzielę, zawiadom mnie.

Całuję Twoje oczy i Twój uśmiech. Musisz uwierzyć, że jesteś mi bliska i droga, kochana.
CK

Achatoja, 07.08.2017

Zob. Wpis 2: Kto nie kocha… 

Kilka słów o autorze.