Ciało jest tylko powłoką z błota
Rozważania religijne

Ciało jest tylko powłoką z błota. Czy rzeczywiście?

Ciało jest tylko powłoką z błota.
Gabriela twierdzi, że Pan Jezus tak powiedział. Czy to możliwe, że mógł coś takiego powiedzieć? To trzeci wpis z serii: Jezus i Gabriela. Zobacz poprzednie: Dusza zapala się od duszy oraz O wszechmocy Boga

Poniżej przytoczę całą tę wypowiedź.

Najpierw Gabriela zwraca się do Jezusa:

– „Dekoracja ze świeżych kwiatów była prześliczna.
– Cieszę się, że Twój ołtarz jest taki piękny”.

I odpowiedź Jezusa:

– „Był jeszcze piękniejszy, gdy otaczały go pobożne dusze, tak jak dziś rano. Nie możesz tego widzieć, nie znasz bowiem wspaniałości dusz… Dusza jest to tchnienie Ducha Bożego. Nie z materii. Nawet z kwiatu. Dusza jest duchem. I ta piękność duszy wzrasta w miarę waszych starań. Jeden wysiłek, jedno pragnienie, jeden akt miłości, cierpliwości, poświęcenia się albo żalu, który tobie wydaje się niczym, natychmiast dodaje jej piękna. Podobnie jak jedno światło wzmacnia drugie, tak cnoty i zasługi wzbogacają się wzajemnie w miarę wzrostu ich liczby.

Mówicie, że ciało wasze zmienia się co siedem lat. A co powiedzielibyście o przemianie waszych dusz wiernych łasce? O, gdyby każdego dnia okazywano tyle troski o duszę, ile poświęca się jej ciału! A przecież wiecie, że jest ono tylko powłoką z błota”.

– „Panie, miej litość dla dusz z mojej rodziny, które nie żyją w Twojej łasce!”

– „Umieszczaj je często w Mojej (Najświętszej) Duszy i Duszy Mej Matki. Jeśli dotknięcie Mego ciała uzdrawiało ciała, czy nie sądzisz, że Moja Dusza ma również tę moc zwycięską?

A grzesznicy, czyż nie są ustawicznie w Mojej myśli? Jeśli krępują mnie wymogi Mojej sprawiedliwości, to zrywaj te więzy przez modlitwę, ofiarę, przez gest pełen wdzięku (dosłownie: przez wdzięk). Czy sądzisz, że jestem nieczuły na wdzięczny gest Mojego dziecka? Ja, najczulszy, najbardziej współczujący?

O Moi drodzy złodzieje łask! Jakże gotów jestem dziękować wam za wasze zuchwalstwo… Jakże pragnę, abyście Mnie jeszcze bardziej ograbiliWielu mniema, że jestem pełen złości i że pragnę jedynie zemsty. A Ja jestem tu, z wyciągniętymi ramionami i Sercem otwartym… O, Moi Drodzy grzesznicy, tak bardzo wyczekiwani…”

Ciało jest tylko powłoką z błota

Doskonalenie duszy. O tym mówi Jezus. I jak to się odbywa? Przez jeden miły gest, jakiś żal, akt miłości, a może i cierpienie, o którym nie wspomniał. Czyli głównie przez miłość, ale i przez poświęcanie się, jakiś wysiłek oraz pragnienie. Wtedy dusza pięknieje.

Ciało jest tylko powłoką z błotaNiektórzy ludzi myślą o doskonaleniu siebie i to na różny sposób. Wielu w ogóle o tym nie myśli. A ci, co myślą, to rozmaicie próbują się udoskonalić i każdy może mieć co innego na myśli. Jedni chcą doskonalić się w zawodzie, który wykonują, w sporcie, który uprawiają lub jedynie usprawniać ciało, mięśnie itp. Czasem urodę i ogólnie figurę. A Panu Jezusowi chyba nie o to chodzi. Chociaż chyba nie ma nic przeciwko doskonaleniu zawodowemu, lepszemu wykonywaniu swojej pracy albo treningom sportowym. A swoją drogą ciekawe, czy uważa te rzeczy, osiąganie wyników w sporcie bądź tytułów naukowych, za ważne? Potrzebne? Czy może jedynie do pewnej granicy? Czy ambicje ludzi uważa za potrzebne czy też chciałby, aby skierowane były w innym – duchowym kierunku? Tego zupełnie nie wiem.

Chociaż w dalszej części wypowiedzi mówi z pretensją, że ludzie nie poświęcają tyle uwagi rozwojowi ducha, co troszczeniu się o ciało. Mam tu jednak pewną uwagę – jeśli przyjąć, że Jezus rzeczywiście tak powiedział, że ciało jest „powłoką z błota”. Częściowo mogę się z tym zgodzić. Nieraz myślę, że ciało i fizjologia to brud i brzydota. A choroby – jeszcze gorsze, brzydsze, ohydne wprost. Powodują w dodatku ból fizyczny i psychiczny, zakłócają sen i pogodne myślenie. I jak tu wtedy dbać o duszę? Jak myśleć o jej „wzroście”, gdy nękają człowieka utrapienia związane z chorobą i niedomaganiem organizmu?

Jednak nie sposób zauważyć, że ciało może być też piękne.

Ciało jest tylko powłoką z błota
AI generowane

Zwłaszcza podziwiane jest ciało kobiety. I to ma swoje ważne uzasadnienie. Poza tym podziwianie czyjegoś ciała, wprowadza sporo kolorytu w nasze życie. Czy to wszystko należy odrzucić jako „powłokę z błota”? Taki sposób podejścia byłby skrajnym ascetyzmem. A może jeszcze czymś innym? Nie wiem nawet, jak to mogłabym określić? Jednak myślę, że byłoby to odrzucenie naszej ludzkiej natury, czyli właśnie „złożenia”, zespolenia ciała i duszy. A przecież doskonalenie duszy tylko w ten sposób może się odbywać: gdy jest ona umieszczona w ciele i tak wygląda nasza egzystencja.

Gdyby „odrzucić” ciało, nie dbać o nie zupełnie, to trzeba by zaprzeczyć samemu stworzeniu Boskiemu. Przecież tak właśnie Bóg stworzył człowieka!

Jeśli rzeczywiście ciało jest tylko powłoką z błota, to nie muszę o nie dbać?

Zgodzę się z tym, że dbamy więcej o ciało niż o duszę. Ale też mam takie przekonanie, że ciało wymaga jakby więcej takiej zwykłej codziennej troski. Higieny chociażby oraz odżywiania, dbania o ubrania itp., itd. Również dbanie o swoje otoczenie, w domu, w pracy, w ogródku – to wszystko wymaga dużo czasu i wysiłku. Chętnie bym z tego zrezygnowała, ale muszę się umyć, ubrać się, a wcześniej wyprać… Ponadto najpierw muszę zrobić zakupy i niestety te ciężary przynieść, później je przygotować do spożycia i jeszcze je zjeść. To wszystko po to, żeby żyć. A przecież tak właśnie wygląda nasze życie! Gdybym nie musiała tego wszystkiego robić, bardzo chętnie bym z tego zrezygnowała i zajęła się wyłącznie czymś przyjemnym. Może i więcej bym poświęcała czasu na sprawy duchowe. Z pewnością tak!

Ciało jest tylko powłoką z błotaA ileż to czasu pochłania nasza praca zawodowa! A przecież musimy się z czegoś utrzymać. I nasze rodziny. Tak człowiek został skonstruowany – stworzony przez Boga, że ma ciało i duszę. I musimy dbać o jedno i drugie. Ale zgodzę się z tym, że za mało oddajemy się sprawom duchowym.

Ostatnio znacznie więcej o tym rozmyślam i mam nadzieję, że bardziej doskonalę swoją duszę niż kiedykolwiek przedtem. Chociaż pewności nie mam. Odnoszę bowiem wrażenie, że te rozmaite rady i zalecenia, jak żyć, żeby podobało się to Bogu, nakazują jak gdyby zrezygnowania niemal z wszystkiego. Z radości i śmiechu, z ambicji i wszelakich pragnień, z wykształcenia, zdobywania wiedzy i dążenia do mądrości, posiadania dóbr materialnych itp., itd.

Ale, jak wtedy wyglądałoby życie i organizacja świata?
Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Co prawda Jezus mówi, że byłoby dobrze, gdyby poświęcić doskonaleniu duszy tyle czasu i zabiegów, ile poświęca człowiek swojemu ciału. Nie mówi, że nie należy o nie w ogóle dbać. Jednak to sformułowanie, że ciało jest tylko powłoką z błota, jest mi trudno przyjąć. Jasne, że po śmierci ciało obraca się w proch. Ale dopóki człowiek żyje i ma/posiada właśnie ciało, to

  • dzięki temu dusza ma swoje „mieszkanie”
  • i dzięki temu duszę można doskonalić i
  • dzięki temu wypełnia się jakiś nieznany nam plan Boży.

A ponadto Pan Jezus, żyjący historycznie, także posiadał ciało i nie wierzę, że mógłby nazwać je wyłącznie powłoką z błota.

Ciało, mimo jego brzydkich rzeczy (które wcześniej wymieniłam), jest nam potrzebne i wymaga – niestety – wiele troski. A jeśli ktoś cierpi z jakiegoś powodu, np. choroby ciała lub psychiki – o czym mówi się, że to podobno zbliża do Boga, to wydaje mi się, że bywa różnie. Jednych cierpienie przybliża do Boga, a innych oddala. Myśli człowieka mogą być wówczas nieco destrukcyjne, a to może zaburzać czynienie czegoś pięknego dla duszy.

Troska o rodzinę

Druga część wypowiedzi dotyczy pytania Gabrieli o jej rodzinę. Odpowiedź jest pokrzepiająca. Jezus mówi, aby oddawać je Bogu, prosić o ich dobro, nawet, gdy są wielkimi grzesznikami. To budzi nadzieję. Ale jednocześnie zastanawia, czy Bóg tak samo traktuje wszystkich ludzi niezależnie od ich win? To rodzi frustrację taką, że zastanawiam się, czy warto być dobrym i żyć zgodnie z wolą Bożą? Skoro Bóg jest tak samo otwarty na jednych i drugich i tak samo wybacza jednym i drugim a potem ich zbawia?

To jest pytanie o łaskę czy też predestynację. Czy człowiek jest zdeterminowany do końca wolą Bożą? I to nie tylko w tym, co otrzymał i co posiada, ale i w tym, jaki jest? Jaki ma charakter? I ogólnie, jakie ma uposażenie? Czy, jeśli człowiek czyni dobro, to czy jest to łaska od Boga? A jeśli czyni zło, to czy to też wypływa z jego duszy, z jego zdeterminowania wolą Bożą? I czy zawsze może przeciwstawić się złu? To szersze pytanie również o to, czy wola człowieka jest wolna czy nie-wolna?

Gdybym miała, tak ad hoc, wypowiedzieć się na ten temat, to powiedziałabym, że wola człowieka częściowo jest wolna, a częściowo nie jest wolna lub/i ewentualnie w pewnym zakresie jest wolna, a w pewnym innym zakresie nie jest wolna, albo też do pewnego stopnia wola jest wolna, a poza tym lub ponad to, wola nie jest wolna. Wola jest wolna w pewnym ograniczonym zakresie, tzn. w pewnych granicach coś od człowiek zależy, ale nie wszystko i nie zawsze.

Religia mówi, że człowiek otrzymał od Boga rozum i wolną wolę i że sam odpowiada w pełnym zakresie za swoje uczynki.

Nie do końca się z tym zgadzam. To, jaką drogę życia człowiek wybierze, jaką drogą człowiek podąża i jakie działania podejmuje, jest zdeterminowane w jakimś (większym lub mniejszym) stopniu okolicznościami zewnętrznymi, nie całkiem zależnymi od niego samego. Chodzi najpierw o uposażenie genetyczne, potem warunki życia (środowisko), w jakich wyrasta, jakie go kształtują, a później możliwości i rozmaite koincydencje (przypadkowe bądź wynikające z przeznaczenie), czyli – jak to niektórzy mówią – „zrządzenie losu”.

Człowiek w swej egzystencji uwikłany jest w rozmaite zależności i nie zawsze może postąpić tak, jakby chciał. Myślę jednak, że Bóg bierze pod uwagę te wszystkie okoliczności i również wysiłki w dążeniu do dobrego.

Uwaga

Wpis jest już dość długi, więc nie będę tu odnosiła się do innych jeszcze kwestii, które chciałabym skomentować. Chodzi m.in. o język, którym (jakoby) Jezus się posługuje. Na przykład „dusze wierne łasce”, „moje dziecko”, „pobożne”, „wielu mniema, że jestem pełen złości i pragnę jedynie zemsty” [ten ostatni przykład: nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak sądził, nawet skrajni przeciwnicy]. Trudno jest mi te wypowiedzi pogodzić z postacią Jezusa – Boga, chociażby na podstawie Jego historycznych wypowiedzi, zawartych w Nowym Testamencie, aczkolwiek i ten przekaz jest wielce nieścisły.

Literatura

Gabriela Bossis, On i ja, Wyd. Michalineum, 2021, w trzech tomach.
Gabriela Bossis, On i ja, Wyd. Michalineum, 1987, 393 „notatki” Gabrieli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *