Czy to jest romans? Czy tylko epizod?
Czy to jest romans? Czy tylko epizod? Wtedy myślałam, że to wielkie wydarzenie, jeśli nie romans, to już na pewno flirt, zdarzenie tak wielkie, że on przeżywa je tak samo mocno jak ja. Może mężczyźni naprawdę są inni? Jak utrzymać równowagę uczuć między dwojgiem ludzi?
W akademiku
Widok z okna w akademiku rozciąga się na nieduży, ale piękny park. Październik! A wcale nie widać nadchodzącej jesieni. Promienie słoneczne jeszcze przygrzewają, drzewa stoją w bezruchu, jakby na coś czekały. Korony drzew we wszystkich kolorach – złotym, brązowym, czerwonym… Szkoda, że za bardzo nie mamy teraz czasu na spacery.
– Lubię ciepłe dni i wcale nie tęsknię za zimą. Nie trzeba tak grubo się ubierać – powiedziałam.
– Laurka, ty to taka szczupła jesteś, że gdybyś założyła nawet kilka swetrów i kilka sztuk ciepłej bielizny, to dopiero byłabyś dziewczyną w normalnych wymiarach. Zazdroszczę ci – powiedziała nieco smutnym tonem Maja.
Maja ma kilka kilogramów za dużo (jak sama twierdzi kilkanaście) i jest z tego powodu niepocieszona. Jest niewysoką, pulchną blondynką, ale jest pogodna, nawet wesoła i energiczna.
– Nie ma czego, skoro nie mam normalnych wymiarów, jak to ujęłaś.
– No dobrze, masz na szczęście trochę wypukłości.
– I mam prawidłową wagę, może w dolnej strefie mojego przedziału BMI – odparłam.
– Pogodzę was. Zamiast gadać o figurze, zacznijmy myśleć o tym, co nas tu czeka – wtrąciła Kamila. To druga koleżanka z pokoju. I dalej ciągnęła:
– Zaczynają się dla nas wielkie dzieła, tak mówiła mama przed moim wyjazdem i dodawała: „żebyś tylko nie zmarnowała czasu i tej szansy, którą ci zesłał los!” – zakończyła teatralnie.
Romantyczka
Kamila i Maja są z jednego miasta, znają się, więc będą się bardziej trzymać razem, a ja? Jestem trochę na doczepkę. Ale dobrze, że mieszkamy razem, w jednym pokoju. Dziewczyny są sympatyczne. Kamila jest dość wysoka i nawet byłaby ładna, gdyby nie ten, na szczęście lekki, zez. Nie wiem, dlaczego nie zrobiła sobie operacji? Nie śmiem zapytać, znamy się dopiero z trzy tygodnie. Gdyśmy się poznały, zażartowała coś na temat tego zeza, i dodała:
– Gdy zobaczę przystojnego blondyna, zakładam szybko ciemne okulary.
– A gdyby chciał ci spojrzeć w oczy? – pytałam dociekliwie.
– Romantyczka! Który chłopak chce patrzeć w oczy – mówiła z politowaniem – trzymać za rączkę… Najwyższy czas dziewczyno, żebyś przetarła te swoje gały i dostrzegła rzeczywistość! Jeszcze nie wiesz, o co im chodzi?
– Wydaje mi się, że trochę przesadzasz. Faceci są po prostu trochę odważniejsi, to taka ich rola, żeby zagadywać, komplementować, nalegać na spotkania i…
– A nasza rola, to taka, żeby nie dać się omotać – weszła mi w słowo Kamila, i dodała – zwłaszcza byle komu.
– Ja…, to czekam, aż poprosi mnie o spotkanie Brad Pitt, no ostatecznie może być Leonardo DiCaprio… No bo tutaj, to nie zauważyłam obiektu moich westchnień – mówiła niby to poważnie Maja.
– Oj, to będziesz musiała długo czekać. Bo oni spotkania mają umówione na kilka, albo nawet na kilkanaście lat do przodu – żartowała Kamila.
Przystojny blondyn
– Co innego nasza koleżanka La-ur-ka – wyskandowała Maja.
– Tak, tak. Zauważyłyśmy, że lubi cię pewien młody, przystojny blondyn. Udaje naszego kolegę, ale patrzy tylko na ciebie – dodała Kamila. – I siada obok ciebie… Jestem ciekawa, kiedy poprosi cię o spotkanie?
Próbowałam bagatelizować:
– Może najwyżej trochę mnie lubi, ale jest kolegą z grupy i nic poza tym.
– No nie bądź taka nieczuła, zauważ, jak on poważnieje, gdy do ciebie podchodzi – stwierdziła Maja.
– Zauważyłam, ale nie wiem… To tylko kolega. Sama nie wiem, co o tym myśleć… Tak w ogóle, to myślałam, że podobają mi się raczej bruneci, a on blondyn z niebieskimi oczami.
– Ale za to ma burzę niesfornych włosów – mówiła przekornie Maja.
– I burzę w oczach – dodała Kamila.
– Ma też w sobie jakiś spokój i dużo ciepła. Zauważyłyście? – pytałam – Poza tym Paweł wydaje mi się bardziej dorosły, niż inni nasi koledzy.
– Którzy cały czas niewybrednie żartują. Tak, chyba masz rację – dodała Kamila. – A podoba ci się?
– Lubię go i przyznam, że lubię być w jego towarzystwie… – i po chwili dodałam – to na razie tyle.
– Hmmm, to już wystarczy – skwitowała Kamila.
Tak, rzeczywiście bardzo lubiłam Pawła, lecz o uczuciu nie można było mówić. To byłoby przedwczesne. Jeśli w ogóle. Jednak coraz częściej o nim rozmawiałam z koleżankami.
Pierwszy rok najtrudniejszy
– Musicie przyznać, że atmosfera na uczelni jest zupełnie inna niż w liceum. Wszyscy do nas mówią „pani”… nagle stałam się dorosła! I poczułam na sobie jakąś większą odpowiedzialność, też tak to czujecie? – zapytałam koleżanek.
– Czuję to brzemię odpowiedzialności. Żeby nie wylecieć! Najważniejszy będzie pierwszy semestr, a właściwie pierwszy rok – zauważyła Kamila.
– Podobno najwięcej osób odpada po pierwszym roku – dorzuciła Majka.
Trochę się bałam tego odsiewu, chciałam mieć dobre oceny, także i dlatego, żeby otrzymać stypendium naukowe. Nie, nie mogę być w tej grupie, która odpadnie. Stanowczo nie! Dlatego nie myślałam o tym, aby wiązać się od razu z jakimś chłopakiem, czy hulać po dyskotekach.
Już ostatnie czwartkowe wykłady. W piątek mamy tylko wychowanie fizyczne i czasami jakieś dodatkowe zajęcia. Podszedł do nas Paweł.
– No to mamy co robić w weekend. Dopiero minął miesiąc, a oni już nam dowalili tyle „czytanek”.
– A w dodatku trzeba najpierw zdobyć książki. Mam zreferować coś, do czego materiały leżą w czytelni – zaśmiałam się delikatnie.
– A ja głupia przyznałam się, że mam Smitha „Teorię uczuć moralnych” i dlatego Konopacka wrobiła mnie, żebym przedstawiła ogólne założenia. Chyba będą naprawdę baaardzo ogólne – rzuciła Maja.
– Ale i tak trzeba przeczytać całość – zgodziliśmy się wszyscy – nikogo z nas to nie minie.
– Tylko ja mam laby, nie trzeba było się wyrywać – spokojnie mówiła Kamila.
– Najgorsze jest to, że wszystko trzeba samodzielnie. Szukać, opracować, pomyśleć – żaliła się Majka.
– Tak, rzeczywiście przeskok jest ogromny, przynajmniej ja tak czuję. To, czego tu od nas wymagają jest nieporównywalne z tym, co przedtem – wtrąciłam.
– Musimy jakoś pokonać ten dystans – mówił spokojnie Paweł. – I nie chodzi tu tylko o różnice poziomów w średniakach. Tu są inne formy zajęć, inaczej musimy przygotowywać materiał, innej aktywności od nas wymagają i tak dalej.
– Teoretycznie to wszystko wiedziałam, ale dopiero praktyka pokazuje, jak to naprawdę jest – dodałam.
Tylko nauka?
Zdałam sobie sprawę z tego, że tam, w moim mieście, byłam prymuską, a tu takich prymusów jak ja jest znacznie więcej, a może wszyscy? Skoro się dostali, a zdawało kilka osób na jedno miejsce.
– Nie ma co gadać, zwyczajnie trzeba wkuwać – stwierdziła dobitnie Kamila.
Tata, który jest nauczycielem języka polskiego, powtarzał mi, żebym nie porównywała się do innych, bo to tylko stresuje, ale żebym starała się przygotować tak, jak najlepiej potrafię, żebym poczuła spokój, że jestem przygotowana. Mówił:
– Niestety i niestety, trzeba czytać więcej, niż znacznie więcej – zawsze mnie tym rozbawiał.
– A co tak koleżanka się zamyśliła? – Paweł zwrócił się już bardziej w moim kierunku:
– Nie przejmuj się. To nie znaczy, że mamy ugrzęznąć w książkach! Chociażby dla zdrowia psychicznego, trzeba zrobić jakiś przerywnik.
– Nie, no jasne – potwierdziłyśmy zgodnie.
– Może wybrałabyś się gdzieś? – i tu spojrzał na mnie proszącym wzrokiem – na spacer, do kina…, nie wiem, gdziekolwiek?
– Jak to? Skoro mamy tak dużo nauki? – nie byłam pewna, czy chcę się z nim umawiać, tak sam na sam. Chyba nie chodzi mu o randkę? Ale koleżanki zaczęły buczeć, żebym się zgodziła.
– No dobrze, to może… gdziekolwiek, ale pójdźmy wszyscy razem – zrobiłam zastrzeżenie.
– Nieeee…, skoro Paweł chce iść z tobą na randkę, to my się wycofujemy – powiedziała Kamila.
– Przestań! – szybko wtrąciłam, a Paweł coś bąkał, potwierdzał, że to nie randka – może nas oprowadzisz po prostu po mieście – zaproponowałam. Nie znałyśmy prawie w ogóle miasta.
Uzgodniliśmy sobotnie popołudnie. Okazało się, że Paweł dobrze zna miasto, ciekawie opowiadał o różnych miejscach. Starał trzymać się blisko mnie, ale cały czas byliśmy w czwórkę, a Paweł doskonale spełniał rolę rodzynka w damskim gronie.
Czy może to jest flirt?
W listopadzie byliśmy jeszcze w czwórkę na zakupach i w kinie. Kilka razy też odprowadzał nas na przystanek autobusowy. Starał się trzymać ze mną z tyłu. Nawet kiedyś próbował złapać mnie za rękę i objąć. Czy to znaczy, że zaczął ze mną flirtować? Jednak nie próbował wykraczać poza ramy miłego koleżeństwa. Coraz bardziej go lubiłam. Chyba cała grupa już zauważyła, że mnie delikatnie adoruje. I coraz częściej kręciła się koło nas Anita, koleżanka z grupy. Miałam wrażenie, że Paweł jej się podoba. Gdy podchodziła do nas, to w zasadzie jego zagadywała o coś, a nie nas. Widziałam, że często na niego spogląda, ale wzajemności nie było widać.
Natomiast między mną a Pawłem sytuacja lekko się rozwijała. Nie ukrywał, że bardzo mu się podobam. Mówił na przykład:
– Przez cały weekend brakowało mi twoich czarujących oczu.
A ja na to przekornie:
– A co? Masz już kłopoty ze wzrokiem?
Albo:
– Czy mogę piękną dziewczynę odprowadzić na przystanek?
I rzeczywiście coraz częściej to robił. Byliśmy też kilka razy sami u nas w uczelnianym bufecie. A to chciał mi postawić herbatę, a to jakieś ciastko czy sałatkę. Raz czy dwa się zgodziłam.
– Było mi bardzo miło – powiedziałam kiedyś na pożegnanie, gdy odprowadził mnie aż do akademika.
– A może być jeszcze milej, gdybyś tylko zechciała – mówił, przytrzymując moją rękę.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc szybko odeszłam.
Siła pocałunku
Gdy opowiedziałam o tym koleżankom, nie miały wątpliwości co miał na myśli.
– Może chodzi mu wyłącznie o pocałunki – zastanawiałam się. – Przecież wtedy byłoby milej, powiedzmy?
– No tak. Ale pocałunki bywają bardzo ciągnące…, ee, to znaczy chciałam powiedzieć, że przechodzą w następny etap… Normalny bieg rzeczy – mówiła jak zawsze dojrzale rozbawiona Kamila. A Maja potwierdzała:
– Chyba tak. Na pocałunkach, o ile wiem, się nie kończy. Chociaż jakiś niewinny pocałunek do niczego nie zobowiązuje.
– Ale ja nie wiem…, nie mam żadnego doświadczenia…, poza tym boję się – przyznałam niespodziewanie.
– Wiadomo, ale kiedyś to musi się stać – stwierdziła stanowczo Kamila – pytanie tylko, czy jesteś pewna, że to ma być on?
Wystraszyłam się jeszcze bardziej.
A Maja dodała:
– A czy koleżanka jest zakochana? – bo ciągle słyszałam coś o wielkiej miłości. Że tylko ona powinna tłumaczyć bliski związek dwojga ludzi i tak dalej… Dobrze pamiętam?
– Rzeczywiście, to moje słowa. Łatwo było tak mówić, gdy chodziło o teorię. A teraz? – zastanawiałam się – nie jestem pewna… Myślę, że nie jestem zakochana – próbowałam sama zdać sobie z tego sprawę. – Na początku, to nawet nie bardzo mi się podobał. Ale bardzo dobrze czuję się w jego obecności, a zwłaszcza, gdy dotyka mojej ręki.
– A to już są czynniki fizyczne, które mają potężną siłę – skonstatowała Kamila. Czułam, że coś na ten temat wie, że ma już własne doświadczenie, więc próbowałam zagadnąć ją o to:
– Kamila, a czy ty…, no, czy już masz takie doświadczenie?
– Tak! – odparła krótko – ale nie będę dla ciebie dobrym przykładem.
Chłopak do towarzystwa
Kama bardzo posmutniała, a ja pożałowałam, że zadałam to nieszczęsne pytanie. Po chwili podeszła do okna i sama się odezwała:
– Moja historyjka…, nie historia, ale historyjka, bo właśnie była tak krótka, nie jest zachęcająca do podjęcia decyzji na „tak”.
– Ale twoja „historyjka”, jak to nazywasz, nie musi być typowa – podjęła Majka. Zdaje się, że zna przeżycia Kamili. – Gdybyś opowiedziała ją Laurze, może niepotrzebnie zraziłaby się do facetów.
– Toteż powiedziałam, że nie jestem dobrym przykładem. A oboje byliśmy, niby, w sobie zakochani. To znaczy on mnie o tym przekonywał! A jak wyszło, to szkoda mówić. Ale nie będę teraz tego opowiadać…, może kiedyś… Wciąż jeszcze boli mnie ta sprawa.
Spojrzałyśmy na siebie i na Kamilę ze współczuciem i zrozumieniem.
– Myślałam, że mogłabym spotykać się z Pawłem, tak, dla towarzystwa. Żeby pogadać, pójść gdzieś… To na pewno nie jest wielka miłość – ciągnęłam – ani chyba w ogóle żadna. Przynajmniej na tym etapie. Ale jest mi ogromnie miło, gdy jest blisko mnie… Tylko to chyba za mało?
– Myślę, że potrzebujecie trochę czasu – stwierdziła Maja. – Dobrze mówisz, pospotykajcie się trochę, dajcie temu czemuś sposobność niech się rozwinie. I zobaczycie, co z tego wyjdzie.
– Tak. Tak bym chciała jeszcze zaczekać – zgodziłam się. – Tym bardziej, że teraz mamy tak dużo nauki. Nie wiem, jak mu to powiedzieć. Chyba nie potrafię prowadzić takich dorosłych rozmów.
– To poczekaj aż on będzie coś próbował, no wiesz, w słowach lub w gestach… Wtedy ty powiesz, żeby powoli to ciągnąć…, żebyście się lepiej poznali i tak dalej – radziła Majka, a Kamila jakoś dziwnie zacichła, spuściła głowę, czasem tylko potakiwała.
A może to już romans?
Już połowa grudnia, a nadal jeszcze dość ciepło. Cały czas jesień. Paweł odprowadził mnie po zajęciach do autobusu. Na przystanku ludzi było mało, ale my staliśmy z boku, chcieliśmy sobie rozmawiać. Trochę wiało. W pewnej chwili Paweł powiedział:
– Muszę osłonić cię od wiatru, bo przeziębisz się – i zaraz przyciągnął mnie do siebie.
Staliśmy przez dłuższą chwilę tak przytuleni. Było mi bardzo miło i ciepło. A on nie był nachalny, lekko dotykał ustami moich włosów i czapki. Słyszeliśmy, mimo gwaru ulicy, swoje oddechy. Nie wiem, czy były głośniejsze?
Powoli przesuwał usta w dół, to znów w górę… Czułam, że chce mnie pocałować. Jeśli minimalnie podniosę głowę, to ułatwię mu to, co chce zrobić. Nie wiedziałam, czy chcę, ale było mi tak dobrze, ciepło i miękko. Niech się już stanie…
Pocałował mnie… Świat zawirował! Usta miał ciepłe i miękkie. Było to niezwykle przyjemne uczucie. Pocałunek nie był zbyt głęboki.
Przez chwilę dotykał policzek do mojego, nic nie mówiąc. I znów mnie pocałował. Podobnie jak poprzednio, taki niewinny dość pocałunek, jakby sprawdzał, czy jest nam dobrze ze sobą, zresztą zaraz powiedział:
– Jest lepiej, niż mogłem sobie wyobrazić.
Ja nic nie mówiłam, tylko zastanawiałam się, co będzie, gdy autobus zaraz nadjedzie. I czy zdąży jeszcze raz mnie pocałować?
– Powiedz, dlaczego cię tak lubię? – mówił, wciąż tuląc swoją głowę do mojej.
– Nie wiem – odparłam i zastanawiałam się, czy czeka na jakieś podobne słowa z mojej strony.
– Chyba zaraz będzie autobus – powiedziałam, bo już kątem oka widziałam, że nadjeżdża.
Życie ucieka
W autobusie myślałam, czy to znaczy, że jestem już jego dziewczyną, a on moim chłopakiem? O Jezu! Chyba tak. Te dwa pocałunki przesądziły sprawę. Na przystanku nie było zbyt jasno, ale zobaczymy jak będzie na mnie patrzył jutro, na zajęciach, bo ja chyba będę się wstydziła. I rzeczywiście, czułam się dość skrępowana i nienaturalna. On trochę też.
Wkrótce odbyliśmy szczerą rozmowę, choć nie do końca jasną dla mnie. Paweł pytał mnie:
– Lubisz mnie?
Przytaknęłam.
– Jak bardzo?
– Bardzo – odparłam.
Siedzieliśmy w kąciku małej kafejki przy herbacie. Większość stolików chyba była zajęta. Gwar i nasze ciche rozmowy.
– To dlaczego nie mogę cię pocałować? Gdy próbuję, odsuwasz się – mówił z wyrzutem.
– Przecież tu pełno ludzi.
– Ale nikt nie patrzy na nas, wszyscy zajęci są sobą.
– Ale tu nie wypada. Nie czuję się swobodna… Tobie to nie przeszkadza? – dziwiłam się.
– Może wolałbym inaczej, ale jest jak jest – mówił z przekonaniem.
– A czy nie sądzisz, że powinniśmy…, że to wszystko za szybko się dzieje?
– Za szybko? – zrobił skwaszoną minę. I dodał po chwili – Nie czujesz, że życie ucieka? Że życie jest takie szybkie?
Za dwa dni na dworcu. Stoimy blisko siebie. Paweł pocałował mnie w policzek.
– Wesołych Świąt. – I dodał – będę tęsknił.
– Ja też – przyznałam szczerze.
Przyklejona do szyby patrzyłam jak stoi na peronie i macha mi. Już tęskniłam za nim. Więc chyba jest coś głębszego między nami?
Zastanawiałam się, jak długo trzeba spotykać się z chłopakiem, żeby wiedzieć, że to jest ten właściwy? Paweł chyba już się zdecydował. Ale ja, jeszcze nie. Czułam, że nie mogę tak zwyczajnie z nim romansować… Przecież powinnam go kochać, żeby… Zawsze marzyłam o wielkiej miłości, a teraz… Taka głupia sytuacja…
On zmieszany, ja niespokojna
Ale czy muszę już podejmować jakąś decyzję? Przecież Paweł nie mówił, że mnie kocha, tylko, że mu się bardzo podobam, że chce być moim przewodnikiem po mieście i w ogóle, i takie tam różne… Ale słowa „kocham” nie powiedział. Może to i dobrze, bo co ja wtedy bym mu powiedziała?
Po Nowym Roku tęskniłam już za pierwszymi zajęciami, a właściwie za nim. O! Jest! Ładnie wygląda, w jakiejś nowej bluzie. Pewnie prezent pod choinkę. Ale jest jakiś zmieszany.
– I co? Jak Święta? – zagadnął.
– Zmęczona jestem jedzeniem i oglądaniem telewizji – pierwsza odezwała się Majka.
– A twoja rodzinna uroczystość, jak się udała?
– To nie była wielka impreza, gdyby nie sylwester, to pewnie skończyłaby się przed północą – odparłam – ale ogólnie udana.
– A ja cieszę się, że wróciłam do zajęć, u mnie atmosfera nie była budująca, nawet poczytać sobie nie mogłam – wyznała Kamila – starzy się kłócili.
– Och, to przykre – powiedziałam. Cieszyłam się, że moi rodzice kochają się i szanują, co na każdym kroku było widać.
W tym momencie podeszła Anita i zmąciła mój spokój. Denerwowało mnie, że wciąż się interesuje Pawłem, że go zaczepia, ale on na szczęście ją zbywał. Zauważyłam, że kilka razy podchodziła do niego na przerwach. On jakby jej unikał, ale był przy tym jakiś spłoszony. Czy mi się wydaje? Tak, chyba wszystko w porządku. Już znów jest z nami.
Ale ciekawe, że po ostatnich zajęciach gdzieś zniknął. Zdziwiłam się, bo przecież mówił, że będzie tęsknił, a nie ma go przy mnie. Nie chce mnie odprowadzić chociaż na przystanek? Może nawet gdzieś usiąść i porozmawiać? W końcu nie widzieliśmy się ponad 10 dni. Poczułam jakiś niepokój, ale następnego dnia znów był przy mnie, trochę żartował. Tylko Anita znów była z nami, co mnie coraz bardziej niepokoiło.
Ponoworoczne otrzeźwienie
Innym razem zauważyłam, że Anita próbuje coś powiedzieć mu na osobności. On wyglądał na skrępowanego, spoglądał nawet kilka razy w moją stronę, czy patrzę. Rzeczywiście patrzyłam, a moje koleżanki robiły zdziwione miny. Wyczuwały, że coś jest nie tak. Ja oczywiście też. Paweł był miły, nawet bardzo, ale poprzedniego dnia gdzieś zniknął, a teraz z Anitą prowadzi jakieś rozmowy…
Taka sytuacja trwała co najmniej kilka dni, może nawet tydzień. Jeden raz Paweł poszedł z nami do bufetu, siedzieliśmy razem przy stoliku. Ja byłam trochę spięta. On chyba jeszcze bardziej, zdaje się, że unikał mojego wzroku. I tak było przez kolejne dni. Widać było, że nie chce rozmawiać z Anitą, ale jednocześnie, że mają jakieś swoje sprawy. Widziałam raz, jak czekała na niego poza budynkiem, a gdy się z nami pożegnał, podeszła do niego i poszli sobie razem. !!!
Pewnego dnia, gdy staliśmy w małej grupce, podeszła i przeprosiła nas:
– Przepraszam – w naszą stronę – Paweł, czy mogę cię na chwilę prosić? – zawsze ją zbywał, jednak nie tym razem.
Dlaczego wstydził się przy nas z nią rozmawiać? Anita nie była zbyt ładna, ale to rzecz gustu. Jeśli coś mi się w niej nie podobało, to raczej to, że zachowywała się w nieco prostacki sposób i że była zbyt bezceremonialna.
Nie wiem dlaczego Paweł wciąż siedział obok mnie na ćwiczeniach, wykładach, chociaż czułam, że coś jest inaczej. Jego skrępowanie udzieliło się także mnie. Poza tym skupieni byliśmy na zaliczeniach, rozmawialiśmy prawie wyłącznie o tym. Na koniec stycznia, w ostatnim dniu przed sesją egzaminacyjną, wszyscy byliśmy dla siebie życzliwi, cieszyliśmy się, że przebrnęliśmy przez kolokwia. Jeszcze ostatnia wymiana zdań, kto od kogo bierze jakieś materiały, notatki, kto się z kim uczy itp.
Co znaczą dwa pocałunki?
Paweł zachowywał się tak, jakby chciał ze mną porozmawiać, może umówić się? Ubywało nas, już tylko kilka osób zostało. I nagle wraca Anita i z odległości czterech, pięciu metrów woła zniecierpliwiona:
– Paweł! No idziesz?! – zawahał się przez chwilę, i zaraz powiedział do nas:
– To cześć!
Nie wiem, czy bardziej zmroziło mnie to „Paweł! No idziesz?!”, czy to jego „To cześć!” O Jezu! Mam nadzieję, że nie widać tego po mnie, ale po prostu zdrętwiałam.
– Uuuuu! To znaczy, że znajomość się zacieśnia! – rzuciła z przekąsem Kamila – tamta znajomość! – zrobiła ruch ręką w ich stronę. A do mnie:
– Chyba nie będziesz płakać? Sesja przed nami! – ależ ta Kama twarda, pomyślałam.
– Wiesz, Laurka, powinnaś chyba go zapytać o co chodzi – poradziła Majka. – Powiedz, że lubisz jasne sytuacje i tyle. Masz prawo wiedzieć, czy coś się zmieniło i tak dalej.
– Obawiam się, że nie będzie żadnego dalej – skwitowała Kamila.
– Przecież widzę, co się dzieje – powiedziałam ze smutkiem, płaczącym głosem – A o co miałabym go właściwie zapytać? Czy może o to, co dla niego znaczą dwa pocałunki i kilka ciepłych zdań?
Zob. kategorię Epizody