Dusza zapala się od duszy, jak świeca od świecy
Dusza zapala się od duszy, jak świeca od świecy
Kiedyś koleżanka podarowała mi książkę, którą odłożyłam na półkę do późniejszego przeczytania. Są to zapiski rozmów z Jezusem – jak twierdzi autorka, w formie ponumerowanych wypowiedzi. W ostatnich miesiącach, podczas porządkowania domowego księgozbioru, wpadła mi w ręce ta książka. (Chciałam napisać „przypadkowo”, ale uważam, że nic nie dzieje się przypadkowo). Koleżanka napisała piękną dedykację dla mnie: „Jezu mów do (tu moje imię) przez tę książkę. Proszę o światło Ducha Świętego” i jej podpis. Właśnie znalazłam się w trudnym położeniu i jakimś okropnym zamęcie, gdy człowiek potrzebuje siły i mądrości, aby móc uporządkować swoje życie. Pomyślałam, że może znajdę w tej książce jakieś wskazówki dla siebie, jakieś wsparcie?
Zaczęłam losowo wybierać wypowiedzi, które nazywam „przesłaniami”, bo nie wiem, jak inaczej mogłabym je nazwać? A chodzi o przesłania z
Dziennika Gabrieli Bossis, świeckiej osoby, Francuzki, z książki „On i ja”.
Gabriela, podobnie, jak Św. Siostra Faustyna, prowadzi dziennik, w którym zapisuje rozmowy z Panem Jezusem. To, co ona mówi do Jezusa i to, co On jej „odpowiada”. Nie wiem, w jaki sposób odpowiada, chyba podobnie, jak u Siostry Faustyny – że „słyszy głos” Jezusa, który do niej mówi. Ale nie jestem pewna. Gdyby mnie to dotyczyło, to moje pytanie do Jezusa byłoby normalne, zwyczajne, ale odpowiedź byłaby z pewnością innego rodzaju. Przecież nie słyszałabym dosłownie tego, co mówi Jezus, tylko to, co mi moja dusza podpowiada, że On by mniej więcej tak powiedział. Że mógłby tak powiedzieć.
I tu zaczyna się pewna dowolność, wypływająca z mojej duszy, z mojej mądrości i z mojej wiedzy na temat tego, co wydaje mi się, że Jezus mógłby myśleć na jakiś temat. Każdy, kto wyobraża sobie postać Jezusa obdarza Go jakąś swoją charakterystyką. Jedni przypisują Mu pewne cechy i konkretny stosunek do nas ludzi, które im się wydają, że byłyby takie, a nie inne. Inni natomiast charakteryzowaliby Jezusa w odmienny sposób i „wkładaliby” inne słowa w Jego usta. Każdy też inaczej by „słyszał” te słowa i inaczej by je interpretował.
Nikt z żyjących tu na ziemi nie posiada monopolu na jedyny słuszny i prawdziwy werdykt, ostateczne rozstrzygnięcia oraz wiedzę o Jezusie i tego, co w danej sytuacji by powiedział.
Ci, co twierdzą, że „słyszą” głos Jezusa, jest prawdopodobnie ich wewnętrznym głosem, ukształtowanym przez kulturę, tj.: wychowanie, wykształcenie, głębię wiary, rodzaj wyznania i oczywiście związek z konkretnym Kościołem. Głosem – również zdeterminowanym przez ich osobowość.
Obie Panie (święta Faustyna i Gabriela) były przekonane, że to „głos” samego Boga – Pana Jezusa. Czy były mistyczkami? Można tak przypuszczać. Zdarzają się mistycy, ale czy aż tak jasno i wyraźnie słyszą i doświadczają Boga, jak One, tego nie wiem. Chociaż myślę, że inaczej do tego podchodzą. Bo jeśli mają przekonanie o pewnym doświadczaniu bezpośrednim Boga, Pana Jezusa, Ducha Świętego oraz Świętych i Aniołów, to piszą o tym tylko nieliczni. Zdają bowiem sobie sprawę z tego, że są to doznania wyjątkowo indywidualne i unikalne i że nie są one intersubiektywnie komunikowalne ani sprawdzalne, a poza tym bardzo osobiste.
Tu zrobię „wstawkę” z życiorysu Gabrieli, która twierdziła, że „słyszy głos” Pana Jezusa. Najpierw nie zdaje sobie sprawy z tego, co to za głos? Później nabiera przekonania, że to „głos” samego Boga, Jezusa.
Podam dokładnie, jak to zostało napisane w jej życiorysie:
Nieraz nachodzą ją wątpliwości, czy nie ulega złudzeniu, czy to naprawdę On do niej przemawia. Dostaje wtedy odpowiedź o uderzającej mądrości i logice: «Wątpisz, czy to Ja jestem. Czyń tak, jakby to była prawda. Czy dlatego, że jestem Bogiem, nie mam prawa mówić do swego stworzenia? Wątpisz, bo czujesz swą niegodność. Gdyby nawet te słowa wypływały tylko z głębi twej ludzkiej natury, czyż to nie Ja jestem Twórcą tej natury?» Ten cudowny dialog trwa przez 13 lat i zapełnia 10 grubych zeszytów1Gabriela Bossis, On i ja, Wyd. Michalineum, Wydanie IX poprawione, 2021, Za pozwoleniem Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z 10.10.1986, s. 25.
Zatem, nie wiem, jak naprawdę Gabriela słyszy głos Jezusa. [Już nie będę używała cudzysłowu, zakładając, że jest to jakiegoś rodzaju głos]. Mogę przyjąć, że – tak jak napisała – słowa te wypływają z głębi jej ludzkiej natury. Ale przecież to nie są słowa „ubrane” w dźwięk. Ja czasami mówię, że jakieś słowa wypływają z mojej duszy, ale to chyba nie jest to samo. Wiem, że to są efekty mojego przemyślenia, a nie są to „dźwięczne” lub „bezdźwięczne” słowa Pana Jezusa.
Niektóre przesłania Gabrieli są dla mnie możliwe do zaakceptowania, a inne nie bardzo.
Szczególnie nie do przyjęcia są pewne sformułowania, które nawiązują do bezpośrednich i realnych doznań, np. „picie krwi Pana Jezusa” lub dotyczące ciała, np. „wejść w ciało Jezusa”, „zjednoczyć się z nim” – jakoś tak materialnie. Takie alegorie są dla mnie niezrozumiałe i ponadto wydają mi się przesadzone (wydumane), a w rezultacie – nieprawdziwe. To są sformułowania czysto kościelne, którymi księża „karmią” wiernych. Czynią to w pewnych intencjach: żeby zarzucić wiernych masą niezrozumiałych określeń i przenośni, a wszystko ubrać w „tajemnicę”, żeby wierni się bali i nie zadawali pytań.
Wiele treści, które przekazuje Gabriela mają – jak dla mnie – zbyt „kościelną szatę”. Nieraz zastanawiałam się: czy Jezus mógłby coś takiego powiedzieć? Mam poważne wątpliwości. Tym bardziej, że jej pisma – zanim zostały wydane – uzyskały „Imprimatur”, tj. zgodę czynników kościelnych (biskupa, księdza), odpowiedzialnych za publikacje religijne. Jednak, czy zostały istotnie zmienione treści (dodane coś lub pominięte) tego nie wiem. Ale podobno już za życia Gabrieli jakieś wyznania jej (pod pseudonimem) wyszły drukiem, a zatwierdzone przez Kościół. Zatem musiała chyba na ewentualne zmiany się zgodzić. (Ale to są stare wydania, jeszcze sprzed 1950 r.). Jeśli chodzi o późniejsze wydania i to, które ja mam, nadzoru Gabrieli już nie było. A zatem można było treść zmienić. I to zarówno w języku oryginalnym, jak i w jęz. polskim. Ale to wszystko pozostaje dla mnie tajemnicą.
Jeśli cokolwiek z tych treści kwestionuję, to bardzo ostrożnie. Zakładam, że Gabriela była niezwykle uczciwa i przejęta swoją misją. Należała do tych wyjątkowych mistyków, którzy mają coś do powiedzenia w kwestiach wiary oraz relacji Bóg – człowiek. A jak ktoś rozumie jej słowa, jej przesłania, to już inna sprawa. Jednakże zawsze mogą posłużyć do przemyśleń, do zastanowienia się oraz do poszukiwania własnej drogi do Boga.
Moje odczucia Boga i innych Świętych Postaci, są zupełnie inne i moje z Nimi relacje również. Przede wszystkim opierają się na niewiedzy, nierozpoznaniu, nietwierdzeniu. Czyli niczego nie wiem na pewno i niczego nie twierdzę. Moje doznania, to są mądrości i jakaś wiedza tylko moja czy dla mnie, chociaż nawet dla mnie samej wielce skomplikowana i wieloaspektowa, niepojęta, niezgłębiona i nawet niewyrażalna.
Pierwsze przesłanie, które przeczytałam:
274, t. 2
Napisane tu jest tak:
Łaska dnia dzisiejszego: Moja obecność. Żyj odtąd myślą, że Twój najdroższy Przyjaciel jest tuż przy tobie. Twój wpływ pomnoży się dziesięciokrotnie: dusza zapala się od duszy jak świeca od świecy.
Założyłam, że będę te przesłania odnosić do siebie (jeśli to będzie możliwe). Pomyślałam zatem, że chodzi o jakąś postać z mojego życia. O kogoś, kogo nie ma w tej chwili przy mnie, ale tak bardzo bym tego chciała. To wydało mi się dość realistyczne.
Czasami może dotyczyć to kogoś, kto zmarł. Wielu ludzi wierzy, że ktoś kochany, kto umrze, zostaje z tymi, których kochał. Że tak naprawdę nie odchodzi. Znam pewien dwuwiersz, który mówi tak:
Ci, których kochamy, nie odchodzą, oni idą obok nas każdego dnia. Niewidzialni, niesłyszalni, ale zawsze blisko…
Wiara w to, że tak właśnie jest, łagodzi nieco smutek i żałobę. I to jest bardzo ważne.
Jednak później pomyślałam, że Pan Jezus może nie miał na myśli kogoś z ludzi, ale Siebie!
Że to On jest tym najdroższym Przyjacielem, Przyjacielem Gabrieli, a także każdego, kto o to prosi i zabiega. Dalsza treść – „Twój wpływ pomnoży się dziesięciokrotnie: dusza zapala się od duszy jak świeca od świecy” – dotyczy już tylko Gabrieli. Jednak, jeśli ktoś chciałby odnieść to do siebie, to już treść ta, może mieć zupełnie inne znaczenie. Dla mnie, zwłaszcza to drugie zdanie, było już mało zrozumiałe.
Jednakże, gdy pomyślałam o Bożej obecności przy mnie, to napełniało mnie pociechą. Myślałam: „jeśli Bóg jest ze mą, to kto przeciwko mnie?” (To jest cytat z Pisma Świętego: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”[List do Rzymian: 8,31]. Obecność Boga, zwłaszcza w potrzebie – jakże ważna, ale jednak inna. Co prawda Bóg wszystko może, a człowiek niewiele. Ale to niewiele człowieka, który jest blisko, jest tak dużo, że gdy zabraknie jego obecności tej zwykłej fizycznej, to ogromna tęsknota. A jeśli umrze, to prawdziwa rozpacz.
Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl. Jeśli bywam kiedykolwiek w okropnym stanie psychicznym, fizycznym czy mentalnym i każdym innym, to może Pan Jezus chce mi powiedzieć, że jest przy mnie? Że zna, widzi moją rozpacz i chce mi pomóc? Przynajmniej tyle, żebym „wyszła” z tej zapaści, w jakiej się znalazłam. Że chce dodać mi sił, bo widzi, że jestem słaba. To bardzo pocieszające.
Przesłania są oczywiście skierowane do Gabrieli. Jednak, jeśli ona je spisała i wydała, to może chciała w ten sposób zachęcić innych do „rozmowy” z Bogiem? I nie ma znaczenia, czy innym Bóg powiedziałby coś innego. Przez słowa „dusza zapala się od duszy, jak świeca od świecy”, Jezus być może chciał, aby Gabriela pobudzała inne dusze…?
Zob. wpis: Jezu Chryste ukochany. Czy ludzie są z natury dobrzy, czy źli?
Zob. też: Ojcze nasz – najstarsza modlitwa
Jasna Góra. Gdzieś na mapie świata
Bądź pozdrowiona Matko z Lichenia