
O sobie
Jesień
Jesień. Nic szczególnego. Pora roku od lat taka sama lub podobna. Dzień robi się coraz krótszy, zwłaszcza po zmianie czasu na zimowy. Nie wiem po co? Słońca coraz mniej albo wcale. To znaczy ono świeci, ale za chmurami, za mgłą. Trzeba się cieszyć, gdy nie pada deszcz i nie wieje przejmujący wiatr.
Są i przyjemniejsze momenty, gdy można pospacerować w parku i cieszyć oczy całą feerią barwnych drzew. Pod nogami szeleszczą zwiędłe liście. Tak, to ma swój urok. Szkoda tylko, że tak mało czasu jest na takie momenty i tak mało jest „spacerowych” dni.
Ludzie chowają się w domach. Nie widać już barwnych strojów, nie słychać ożywionych rozmów, śmiechu; każdy wtulony w kołnierz kurtki szybko zmierza do ciepłego mieszkania. Niektórzy zapadają w depresję jesienną. Nie widać niebieskiego nieba i snujących się białych obłoków, nie widać drzew zielonych i kwiatów, nie czuć promyków słońca… Trzeba przez to przejść. Albo raczej pozwolić temu przejść. Tylko szkoda, że nie będzie po tym wiosny! Niestety. Będzie jeszcze coś gorszego.
Zima, brrrr…
Cóż mogę napisać o sobie w takim dniu, jak dzisiaj? Zimno, deszcz siąpi, wiatr wieje, liście opadają lawinami… Jest listopad. Nie pamiętam, kiedy było ciepło i słonecznie.
Ale nie chciałam pisać prognozy pogody. O sobie też nie będę dzisiaj pisać. Powiałoby smutkiem, a może i nudą. Zaczekam zatem.