Rady i porady
Epizody

Rady i porady – 1

Rady i porady – 1

W środowisku, wśród znajomych, koleżanek udzielam niekiedy porad. Zresztą niemal wszyscy wszystkim coś radzą, gdy jest taka potrzeba. Dotyczą one rozmaitych spraw, problemów i zwyczajnych rzeczy. Napisałam „niekiedy”, ponieważ rzeczywiście coraz mniej mi się to podoba. Jeszcze kilka lat temu, więcej angażowałam się w problematyczne sprawy innych i na ich prośbę udzielałam porad.

Powody tego stanu rzeczy są – jak mi się wydaje – dwojakie.

  1. Osoby, którym radziłam najlepiej, jak umiałam, z największym zaangażowaniem i szczerością nie zawsze były zadowolone. Czasami miały do mnie pretensje lub nawet się obrażały.
  2. Coraz częściej byłam zawiedziona, że ktoś ma żal do mnie o udzielenie niewłaściwej porady. To znaczy, nie takiej, jakiej się spodziewał. Rzadko odczuwałam czyjąś wdzięczność, brakowało chociażby słowa „dziękuję”. Zatem zaczęłam „uciekać” od tych porad. Traciłam czas i energię, a nie zawsze moje wysiłki spotykały się z akceptacją.

Powszechnie wiadomo, że młode dziewczyny są ciekawe swojej przyszłości, więc stosują najrozmaitsze sposoby jej przeniknięcia. Paleta wróżb jest niezwykle szeroka: wróżenie z kart, onejromancja (odczytywanie snów), chiromancja (wróżenie z ręki), lanie wosku (w andrzejki), jasnowidztwo i nie wiem, co jeszcze. Niektóre koleżanki udawały się do osób zawodowo parających się przewidywaniem.

Wielokrotnie angażowałam się w sprawy moich koleżanek i kolegów, na ich prośby. Dotyczyły one rozmaitych spraw, najczęściej relacji damsko-męskich, spraw rodzinnych oraz towarzyskich. Oczywiście ja nie byłam jedyna, która komuś coś radziła czy wysłuchiwała kłopotów. Można powiedzieć, że każdy każdemu coś opowiadał, radził się. Tak jest w życiu, że gdy ktoś ma problemy, to szuka porady u rozmaitych osób. Może ja miałam większe wzięcie, jeśli chodzi o rady i porady.

Opowiem o dwóch przypadkach, różnych, lecz podobnych w tym, że dotyczyły spraw miłosnych.

W tym wpisie opiszę pierwszy przypadek.

W żeńskim akademiku aż roiło się od opowiastek miłosnych, rozterek i rozmaitych komplikacji. Dziewczyny potrzebowały się wygadać komuś, a może i wypłakać lub też opowiedzieć o szczęściu, jakie je spotkało. Umiałam słuchać i wczuć się w aktualny stan emocjonalny jakiejś koleżanki, dlatego opinia o tym szybko się rozeszła. Czytałam w tym czasie sporo książek psychologicznych, lubiłam analizować rozmaite zachowania ludzi i próbowałam je zrozumieć. Reakcje na moje porady były rozmaite, ale raczej pozytywne, a ja cieszyłam się, że mogę komuś coś podpowiedzieć.

******************************************************************************************

Kasia była bardzo miłą koleżanką, czasem przychodziła do naszego pokoju, ale studiowała inny kierunek. Od około dwóch miesięcy spotykała się z chłopakiem, który mieszkał w sąsiednim męskim akademiku i studiował ten sam kierunek, co Kasia, ale na wyższym roku. Pewnego dnia przybiegła zaaferowana, z rozpalonymi policzkami. Oznajmiła, że jej chłopak, Jacek (Dżeki, jak go nazywała, podobnie, jak większość jego kolegów) wyznał jej miłość, tj. powiedział, że ją kocha. Ona oczywiście odwzajemniła mu tym samym, bo – jak nas wcześniej wtajemniczyła – zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Naopowiadała, jaki to on przystojny, mądry, dowcipny itp.

Mówiła, że ich związek się zacieśnia i że jest szczęśliwa, bo chłopak jest wyjątkowo w jej typie. Ciekawa była jedynie, czy kiedyś będzie chciał się z nią związać na dłużej, a może na stałe? On, taki piękny!

Zapytała mnie, czy mogłabym coś powiedzieć o nim ze zdjęcia, które właśnie jej podarował.

Byłyśmy ciekawe, jak on wygląda, chociaż uważałam, że takie „wróżenie” ze zdjęcia nie będzie dokładne. Zapytałam, czy może ma też jakiś list, kartkę od niego, to może coś więcej można by powiedzieć z charakteru pisma. Ale nic takiego nie miała. A może mogłaby go do nas na chwilę przyprowadzić, wtedy wszystkie byśmy go próbowały ocenić, jak się zachowuje, jak mówi, no i jak wygląda. Zdaje się, próbowała, ale chyba nie chciał się zgodzić.

Wkrótce przyniosła 2 jego zdjęcia. Jedno legitymacyjne, a drugie przedstawiało całą sylwetkę – zdjęcie z ostatnich wakacji. Krążyły te zdjęcia, bo wszystkie chciałyśmy je zobaczyć; koleżanki orzekły, że rzeczywiście jest przystojny i ma jakiś urok. Kasia była zadowolona, ale zwróciła się do mnie, bo liczyła się moja (podobno najbardziej trafna) opinia.

Rady i poradyPrzyglądałam się dość długo, chociaż z pierwszego już spojrzenia nie miałam dobrego o nim zdania. Nie wiedziałam, jak jej o tym powiedzieć.

Dziewczyna była bardzo miła i bardzo ją lubiłyśmy. Wciąż się odchudzała i głodziła wręcz, ale nie chudła, czym była bardzo zmartwiona. Kasia nie była wcale gruba, jedynie taka rozłożysta. Miała szerokie biodra i ramiona oraz grube kości. Była po prostu, jak to się mówi, dużą kobietą. Nosiła płaskie buty, żeby nie odstraszać niższych chłopaków. Jej uroda była przeciętna; miała trochę kanciastą dość szeroką buzię – pasującą do całości i ładne dłuższe czarne włosy. Cały czas walczyła z piegami na twarzy i na rękach, mimo że była brunetką. Po cichu oceniałam ją w ten sposób, że największą jej urodą jest jej charakter.

Do dziś jestem przekonana, że dziewczyna czy chłopak nie muszą mieć jakichś wyjątkowo ładnych regularnych rysów, a mogą być urodziwi. Ich wnętrze to sprawia. Jeśli są piękni w środku, to ta uroda rzeczywiście pokazuje się na twarzy. I nie jest to żaden bajer – jeśli ktoś czytający tak by pomyślał.

Zatem Kasia, nie była tą klasyczną pięknością, ale ładna taką inną wewnętrzną urodą.

Wcześniej żaliła się, że nie miała powodzenia, a winą za to obarczała swoją, dość tęgą, figurę. Dlatego, chociaż nie miała w sumie z czego, to wciąż się odchudzała. Kiedyś tłumaczyłam jej, że nie powinna się odchudzać, bo ma już taką figurę – rozłożystą z grubymi kośćmi i choćby się zagłodziła, to nic się nie zmieni. Nie była tym zachwycona, ale jakoś to przełknęła.

Trzymałam zdjęcia w rękach i wahałam się, co jej mam powiedzieć? Niedopasowanie tych dwojga było wg mnie rażące. Chociaż teraz wiem, że „niedopasowanie”, jakie na pierwszy rzut oka jest widoczne, wcale nie musi prognozować słabego związku. Niekiedy para wydaje się być idealnie, z powierzchownego ujęcia, dopasowana, a jednak nie dzieje się dobrze i nawet związek się rozpada. Tyle czynników dla dobrego zgrania się odgrywa rolę, że trzeba dłuższego czasu, aby to zaobserwować.

Rady i porady

Zastanawiałam się, czy powiedzieć szczerze co myślę? Wydawało mi się to najuczciwsze. Zresztą, co miałabym jej innego powiedzieć?

Wiesz, Kasiu, nie wiem, co ci powiedzieć? Czy chcesz szczerze, czy jakoś mam poowijać to w bawełnę? – zmarszczyła się.
– Ale o co chodzi? Dlaczego nie miałabyś powiedzieć szczerze? – dopytywała zdezorientowana. Koleżanki z pokoju też ponaglały, żebym powiedziała prawdę, co myślę.
Wypaliłam więc:
– Kasiu, moim zdaniem, on wcale do ciebie nie pasuje.
– Dlaczego?
– A ty tego nie widzisz? – i tu koleżanki poparły mnie trochę. Wzruszyła ramionami.
– A co niby nie pasuje? Nie jestem od niego wyższa.
Kasiu, to jest facet z innej bajki. Jest taki gładki, lekki i przyjemny. Nie wiem, czy jest taki piękny, jak mówiłaś, bo mnie podobają się inne typy. Nie chcę, żeby chłopak miał taką milutką i pustą buźkę.

Kasia robiła różne miny, a ja już odważnie kontynuowałam:

– Nie chodzi mi o to, że ma drobną posturę, chociaż musisz czuć się przy nim właśnie za gruba. I pewnie dlatego wciąż się odchudzasz. Gdybyś trafiła na większego i masywniej zbudowanego chłopaka, to nie czułabyś się przy nim otyła. Ale najgorsza jest jego twarz. Nie ma w niej prawdy.
– Co takiego? Jakiej prawdy? Czy chcesz powiedzieć, że mnie okłamuje? Że nie kocha mnie?
– Nie, tego nie mówię – chociaż w środku miałam takie wątpliwości – ale ten chłopak, wydaje mi się lekki, taki bawidamek czy lowelas…
– No wiesz? – zareagowała dość ostro.
– Dobrze, to już nic więcej nie powiem – a koleżanki, które do tej pory uważnie słuchały, teraz rzuciły się z pytaniami:
– Ale skąd to wiesz? Na jakiej podstawie tak twierdzisz? – wyczuwałam, że trochę myślą podobnie, ale chciały konkretów.
– Ta twarz mówi mi, że on gotów jest każdej powiedzieć piękne słówka, aby zdobyć dziewczynę, no i wpraszać się na jedzenie i tak dalej.

Wiedziałyśmy, że koledzy często nas bajerowali, żeby wprosić się na jakiś poczęstunek, bo przetracili stypendium na piwo, papierosy itp., a pod koniec miesiąca nie mieli co jeść. Pomyślałam, że ten chłopak właśnie jest tego typu. Był dość urodziwy i taki „czaruś”, a Kasia była poważna, na wskroś uczciwa, no i niezbyt urodziwa. Na tym małym zdjęciu, tak niby urokliwie mrużył oczy. Pomyślałam, że pewnie tak każdą czaruje i chce się przypodobać. To nie była twarz męska, jakieś solidne spojrzenie i nie był to szczery uśmiech, ale taki „uśmieszek”. Wszystko to skłaniało mnie do wydania takiej oceny, a nie innej. Powiedziałam jeszcze:

– Szkoda mi ciebie, bo jesteś przemiłą koleżanką i bardzo cię lubię – dziewczyny też potakiwały – ale boję się, że on nie jest dla ciebie. Ani ty dla niego. Boję się, że zanadto się zaangażujesz, a jeśli – powtarzam – jeśli (tu położyłam na to słowo nacisk) okaże się, że on cię wykorzystuje, to będziesz bardzo cierpiała.

– Ale słuchaj, może nie będzie tak źle, jak prorokujesz – odezwała się z odsieczą Kasi Majka, koleżanka z pokoju.
– Ja nie prorokuję! Mnie tylko tak się wydaje. To wcale nie musi się sprawdzić! Kasiu – zaczęłam nieco w łagodniejszym tonie, bo widziałam jej ogromnie smutną twarz – to wszystko tylko mi się wydaje. Trochę dopowiedziałam sobie twoim przekazem o nim, że na przykład bierze od ciebie pieniądze na papierosy. Albo przy kasie biletowej w kinie łapie się za portfel i mówi, że nie ma pieniędzy i ty wtedy musisz kupić bilety. Sama mówiłaś, że to ci się bardzo nie podoba.
– No tak, ale on nie dostaje od rodziców, ma tylko stypendium…
– A podpytaj go, co zamierza po studiach, bo jemu został już tylko ponad rok – wtrąciła Majka.
– Jak go będzie przyciskała do muru, to ucieknie – dodała druga koleżanka, Kamila – jeśli to, co mówi Laurka jest prawdą?
Dziewczyny, ja nie twierdzę, że to prawda. Żeby coś było prawdą, musiałyby być na to jakieś dowody, jakieś uzasadnienie w czynach. No może jedynie to wyciąganie od ciebie pieniędzy. Po co w takim razie zaprasza cię do kina? A to, że cię nieustannie objada – to też nie wygląda dobrze. Tak, jak i on sam. I już więcej nic nie powiem, bo zdaje się, że nieźle namąciłam.

Wybacz Kasiu, chciałam dobrze, a teraz widzę, że jesteś zmartwiona czy zagniewana?
– Nie, nic. Nieważne – wybrzmiały jeszcze jakieś zdawkowe zdania i Kasia sobie poszła.

Koleżanki z pokoju „napadły” mnie słownie, że nie powinnam jej tak „zdołować” – jak to określiły.

– Dobrze, to co powinnam powiedzieć waszym zdaniem?
– No nie wiem, ale on rzeczywiście do niej nie pasuje. Tak, uważam, że chyba dobrze go oceniłaś – powiedziała Kamila – a Majka dodała:
– Ale mogłaś nie mówić, że ją zostawi.
– Nic takiego nie powiedziałam! Tylko, że ją wykorzystuje! A widać na przykładzie tego wyciągania pieniędzy od niej, jedzenia i tak dalej.
– No zobaczymy. Mnie on wcale się nie podobał – skwitowała Kamila.
– Ale jej tego nie powiedziałaś – zauważyłam – zatem wszystko spadnie na mnie, jak się nie sprawdzi.
– I jak się sprawdzi – też – zaśmiała się Kamila.

***************************************************************************************

Kasia przestała do nas przychodzić, ale – jak rzuciła kiedyś z daleka – nie ma czasu, bo nauka i randki, „no same rozumiecie” – dodała.

W pokoju podjęłyśmy ten temat. Kamila, która była bardziej bezpośrednia powiedziała:
– Lepiej chyba powiedzieć prawdę – spojrzała pytająco na Majkę – ona jest na ciebie obrażona – wyznała Kamila.
– Mówiła wam to? – spytałam.
– Tak. Kilka razy wspomniała o tym – teraz obie koleżanki rzuciły się z informacjami na ten temat – na przystanku, w autobusie…
– Zagadnęłam ją, dlaczego do nas nie przychodzi i jak jej sprawy miłosne, a ona szybko rzuciła „bardzo dobrze, wręcz świetnie”. Ja – kontynuowała Majka – zapytałam, a dlaczego do nas nie wpadniesz i nie podzielisz się swoim szczęściem? A ona na to, że nie chce ciebie drażnić… – spojrzała na mnie, a ja skrzywiłam się:
– Co? Jak to drażnić? Czym?
– No tym, że jest szczęśliwa i że pewnie byłabyś niezadowolona, gdybyś dowiedziała się, że wszystko im się świetnie układa.

– Coś takiego. Żałuję, że cokolwiek jej mówiłam. Jaka ja jestem głupia – nie mogłam sobie tego darować.

– Ale skąd mogłaś wiedzieć, że ona tak to potraktuje? – jak zwykle rzeczowo odezwała się Kamila i ciągnęła dalej:
– Najpierw molestowała cię, żebyś jej szczerze powiedziała, a potem się obraziła.
– Wiesz, mówiła: „jak ona mogła mi coś takiego powiedzieć”? – kontynuowała Majka – „Właściwie, po tym, co powiedziała, to chyba powinnam zaraz z nim zerwać”. Ja próbowałam usprawiedliwiać cię, że przecież ty ją bardzo lubisz i cenisz za jej charakter, ale właśnie dlatego próbowałaś ją przed nim ostrzec, to znaczy, żebyś uważała na niego i nie dawała się tak wykorzystywać… A Kasia na to, że to jej sprawa, jak się między nimi układa i te grosze na papierosy czy piwo, to nie problem, i jeszcze coś tam. Ona zachowywała się jakoś dziwnie, nie sądzisz? – Majka zwróciła się do Kamili.
– Oczywiście, przecież sama to zauważyłam, że jest w jakimś amoku – stwierdziła Kamila. – Taka przejęta i zajęta. A o nim nie chce nic powiedzieć… – i po chwili dodała – zmieniła się bardzo, ale zdecydowanie na niekorzyść.

Wyrzucałam sobie, że zraziłam do siebie taką sympatyczną koleżankę. Że wyrządziłam jej przykrości, a ona taka szczęśliwa, zakochana. Postanowiłam, że nie będę nikomu niczego radzić. Przecież, w sumie, to nie znam przyszłości ani swojej, ani czyjejś – powinnam zostawić to losowi. Chociaż, z drugiej strony, trochę usprawiedliwiałam się, że przecież nie „wróżyłam” jej, co dalej się będzie działo, tylko negatywnie oceniłam jej ukochanego. No tak, to jest jej ukochany, więc musiało być jej przykro. Że też ja musiałam popełnić coś tak głupiego! Byłam zła na siebie.

***************************************************************************************

Upłynęło może z półtora miesiąca, aż tu wpada do nas Magda z piętra Kasi i zaaferowana mówi przyciszonym głosem:

Rady i porady– Wiecie, co się stało? – skupiłyśmy się wokół niej.
Kasia chciała popełnić samobójstwo – Magda ciężko oddychała.
– Co? Co ty mówisz? Dlaczego???
– Właściwie, to chyba nie tak na poważnie, ale coś tam przygotowywała i mówiła, że ją już nic w życiu dobrego nie czeka i że powinna z sobą skończyć. Podobno od kilku dni płacze, ma zwolnienie, nie chodzi na zajęcia… Ten jej chłopak okazał się jakimś łajdakiem – dopowiedziała Magda.
– A co zrobił? Zostawił ją? – zapytała Majka.
– Gorzej! Nie znam szczegółów, ale on miał kilka dziewczyn takich, które naciągał na różne rzeczy. Od jednej to pożyczył 2,5 tysiąca.
– A skąd ona miała tyle kasy? – zadała dziwne pytanie Kamila, która ze spokojem się przysłuchiwała. Ja słuchałam tego z jeszcze większym spokojem. Tylko Majka była zdziwiona.
– I słuchajcie, ona dowiedziała się o Kasi i do niej przyszła, żeby ta jej oddała pieniądze. Bo pewnie na nią je wydał. Od słowa do słowa, tamta doinformowała Kasię, że ona jest chyba trzecia albo czwarta. I tamte też tak samo opędzlował z kasy i czci zapewne – tu Magda się zaśmiała. – I wyobraźcie sobie, on spotykał się równocześnie z nimi wszystkimi.
– Ale szok! – Majka kręciła głową.
– Nie taki wielki – dorzuciła Kamila i spojrzała na mnie.

– Ja nie będę tego komentować. Nie dam się wciągnąć. Nic mnie to nie obchodzi – chociaż poruszyła mnie ta sprawa.

– Dwie z tych jego dziewczyn podobno się wyzywały i nawet pobiły.
– Ale obciach – kręciła głową Kamila – a co to w ogóle za dziewczyny? Od nas z uczelni, z akademika?
– Nie jestem pewna, dziewczyny z pokoju Kasi też nie wiedzą, tylko ta, co tu przyszła mieszka na drugim piętrze. Ale ona tamte, czy jedną z nich też namierzyła. Istny cyrk – dodała Magda i poszła.

Gdy zostałyśmy same, Majka zamartwiła się o Kasię:

– Ciekawe, jak się teraz Kasia czuje? Może potrzebuje wsparcia?
– Przecież ma koleżanki z pokoju, bliższe niż my – rzuciła Kamila. – A właściwie, co mogłybyśmy jej teraz powiedzieć?
– No nie, myślałam, że może kupić jej coś do jedzenie, bo jeśli nie wychodzi…
– To przecież te z jej pokoju kupią – porządkowała sytuację Kamila. I zwróciła się do mnie:
– Laurka? A czy ty przypadkiem nie jesteś jasnowidzką? Żeby tak strzelić w dziesiątkę!
– Nie jasnowidzką, ale niezłą psycholożką – przymilnie powiedziała Majka. – Ty powinnaś studiować psychologię!
– Myślę, że trochę intuicja mi podpowiedziała, no i ta wiedza o nim od Kasi.
– Tak, świetnie go opisałaś. Ale ja też mniej więcej podobnie o nim sobie pomyślałam, chociaż i tak mnie zaskoczył rozmachem i tą ilością panienek… – z przekąsem skwitowała Kamila.

*******************************************************************************************

Po około dwóch tygodniach zobaczyłyśmy Kasię jadącą na zajęcia. Wyglądała bardzo źle, nieuczesana, bez makijażu i jakaś szara. Spojrzała w naszym kierunku i na „cześć” moich koleżanek, kiwnęła głową. Na mnie nie spojrzała. To dobrze, bo nie chcę jej widzieć.

Po kilku dniach, dziewczyny zwróciły się do mnie:
– Słuchaj, Kasia pytała czy może do nas przyjść?
– Ale co ja mam do tego? Jeśli chcecie, to ją przyjmujcie.
– Ale ona chce z tobą porozmawiać.
– Nie ma takiej możliwości – sama dziwiłam się sobie, że jestem taka nieugięta. Zawsze byłam skromna i wszystkim życzliwa, nawet może za bardzo się poświęcałam, a teraz taka stanowcza.
– Co ty? – zdziwiła się Majka.

– Nie umiałabym z nią już rozmawiać. Nie wiem, co ona teraz może chcieć ode mnie, ale ja nie chcę z nią mieć nic do czynienia. Obraziła mnie i uraziła. Ja miałam dla niej zawsze tyle serca i wyrozumiałości; tyle energii straciłam i zaangażowania, żeby rozmawiać o jej diecie, odchudzaniu, braku powodzenia itp., itd., a potem jeszcze to na koniec… – wzruszyłam ramionami – teraz nie mam już nic dla niej. Obraziła się, to niech tak zostanie.

Rad– Podziwiam cię – z uznaniem rzekła Kamila – ja też bym się tak zachowała. Powiem nawet, że ona straciła bardzo w moich oczach z powodu, jak cię potraktowała, no i dlatego, że taka głupia była. I jest zapewne dalej głupia. Nie mam dla niej już szacunku. Nawet przyznam – Kamila na chwilę zawiesiła głos – że nie jest mi jej specjalnie żal.
– Wiecie, ja też coś podobnego czuję. Kasia, gdy obraziła się na ciebie, to plotkowała o tobie… Mówiła takie różne niefajne rzeczy… – wyznała Majka.
– A co takiego? Bo ja nie wiem – zdziwiła się Kamila.
– A ja nie jestem ciekawa – byłam dalej konsekwentna – właśnie tak, jak to ujęła Kamila, straciłam do niej szacunek. I jeszcze to straszenie samobójstwem… Wciąganie koleżanek z pokoju w jej rozterki miłosne.
– Tak, macie rację, to nie w porządku – zgodziła się z nami Majka – przecież coś Magda mówiła, że musiały jej pilnować, żeby sobie czegoś nie zrobiła.
– A przecież wszystkie mamy ogrom nauki i co, mamy się teraz zajmować nieudanymi amorami Kasi? – mówiłam z dużym spokojem.
– Ja jednak chciałabym wiedzieć, jak ona teraz się wobec nas zachowa. I co chciałaby tobie powiedzieć? Byłabym ciekawa – przekornie dodała Majka.

– To porozmawiaj sobie z nią, ale beze mnie – byłam nieustępliwa. Myślałam, że ryzykowne jest rozmawianie szczerze z koleżanką, która nie tylko nie potrafi tego docenić, ale jeszcze mnie oczernia przed innymi.

***********************************************************************************************

Była wiosenna niedziela, chociaż miałyśmy sporo nauki do poniedziałkowego kolokwium, to przed południem poszłyśmy na spacer, bo w parku obok, zakwitły pięknie krokusy. Gdy wracałyśmy do pokoju, przed drzwiami stała Kasia, chyba widziała przez okno, że wracamy. Jeszcze przed otwarciem drzwi, zwróciła się do mnie:
– Laurka… Nie wiem, co powiedzieć… Jak mam cię przeprosić…
– Nie musisz, daruj sobie – odrzekłam dość stanowczo.
Weszłyśmy do pokoju.
– Rozumiem, że masz do mnie żal. Ale wiedz, że bardzo cię przepraszam i bardzo potrzebowałabym porozmawiać…
– Nie ze mną. Przykro mi. Ja ci w niczym już nie mogę pomóc. Nie chcę. Nie miałabym energii ani – i tu nie wiedziałam czego jeszcze, więc zawiesiłam głos – no po prostu, nie dam się już wciągnąć w twoje niekończące się rozterki i problemy – odwróciłam się i odeszłam w głąb pokoju. Dziewczyny nie podejmowały rozmowy.

Po krótkiej chwili, Kasia sobie poszła.

A ja drastycznie ograniczyłam moje poradnictwo, prawie do zera na początku. Z czasem jednak znów dawałam wciągać się w problemy moich koleżanek, chociaż robiłam to chyba z większym dystansem.

Zob. drugi wpis Rady i porady
Zob. też kategorię Epizody

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *