Dzisiaj kocham cię mocniej
Blog: Jaskółka

Dzisiaj kocham cię mocniej, niż wczoraj… (BJ17)

Dzisiaj kocham cię mocniej…

Miłe moje Kochanie, Iwo,
Przesyłam Ci kilka wierszy. Przepraszam, że niektóre nie są dobre dla Twoich wspaniałych oczu…

Co robiłaś wczoraj? Nic o Tobie znów nie wiem. Wciąż boję się o Ciebie, nie umiem tego wytłumaczyć. Na Boga, Iwa, uważaj na siebie.

Dzisiaj kocham Cię mocniej, niż wczoraj… Pomyśl, Kochanie, co się ze mną dzieje od sześciu miesięcy, jeśli ten płomień wciąż rośnie. Ale nie o tym, tylko nie o tym, bo mówić o tym coraz trudniej. Tylko ten lęk o Ciebie. I czasem jakiś dziwny sen. Uważaj na każdy swój krok, dziewczyno.

Tak długie lata czekałem na Twoje pojawienie się, że gdyby miało ci się coś stać, życie straciłoby dla mnie sens. Tylko nie pomyśl, że jestem niemądry. Bo nie jestem.

CK

Nastroje

Poleciałem sobie na wakacje za granicę.

Pięknie tu, ale chyba zrobiłem błąd. Jestem dalej od Niej, od Jaskółeczki. Ona ze mną nie poleciała. Nie chciała. Mówiła, że jest zajęta. Te jej wykręty, znam na pamięć.

Mogłem zrezygnować, nawet chciałem, ale było już za późno. Teraz tęsknię do Niej jeszcze bardziej. Oddycham innym powietrzem, obcym, którym Ona nie oddycha… Chyba nie zabawię tu długo? Tu wszystko obce! Nawet jedzenie.

Na stołówce posadzili mnie z jakimś towarzystwem – na razie nikt nie przypadł mi do gustu. Gołąbkowie wciąż do siebie gruchają, spijają sobie z dzióbków, fuj – nie można na to patrzeć. A ta sroka? Okropnie brzydka i skrzekliwa. Na śniadaniu skrzeczy, zaraz mnie to stawia na równe pazury; na obiedzie skrzeczy nad każdym daniem, że smaczne itd. A najgorzej jest przy kolacji: skrzeczy w moim kierunku (chyba mnie podrywa) i nawet zagląda mi w talerz. Dobrze, że nie w oczy. Żeby wiedziała jaką ja mam w moim kraju ptaszynę, to zzieleniałaby z zazdrości i może na moment zaniemówiła.

A wieczorek zapoznawczy? To istna tragedia.

Cały czas uciekałem przed tą odrapaną sroką! Ale nie ustrzegłem się przed białym walcem z gołębicą. A ta wywijała, cały czas okręcała się tym białym ogonem, aż mi się w głowie zakręciło. I najgorsze, że zupełnie podeptała mi moje szpony. Żadnej elegancji.

Patrzę w niebo, a tam nie ma w ogóle jaskółek! No, mojej Jaskółeczki…, nie, przecież tu na pewno jej nie ma. Po co ja durny tak wysoko usiadłem i jej wypatruję? Tu nawet niebo jest inne, takie bardziej niebieskie. A ona tam patrzy na jakieś bałwanki, na bladoniebieskim firmamencie… Może mnie wypatruje? Może czeka na mnie?

Siedzi sobie pewnie na jakiejś jabłonce, lubi jabłka, sama je sobie bierze. A tu? Wszystko przynoszą mi do łóżka, a za oknem żadnego sadu jabłkowego, same palmy. I te góry jakieś takie płaskie, a przecież to nie są Góry Stołowe. Znów coś skopiowali naszego.

Czarny Kruk

Jesteś i wolna i niewolna,
i stała i niestała,
i czego chcesz – wiesz,
a czego nie chcesz –  nie wiesz.
Lubisz igraszkę, żart,
a potem
to wszystko, na co masz ochotę.

Ogień

Widziałaś ogień? Wszystko pali.
Niech cię nie myli, gdy się żali.

Widziałaś ogień? Niebezpieczny.
Lecz gdy chce ogrzać – to stróż wieczny.

Nocą

Nocą oczy otwarte,
czy żyją? Nie, serce martwe,
mózgu struny nie dźwięczą,
a przecież myśli wciąż dręczą.

Podnoszę się w ciemności.
Czego szukam?
Światłości.

W domu

Noc, świece, a muzyka
myśli nasze przenika.
Cień na ścianie, tam – książki,
a tu, na fotelu, kot w prążki,
w kącie papuga, trochę dzika,
podejrzewam, ma bzika.
Na ścianie zegar ziewa,
trochę już źle się miewa,
wciąż wyznacza godziny, wiesz,
zeszłorocznej zimy.
Deszcz za oknem nam wróży
pierwsze podmuchy burzy,
a ogień na kominku
w czerwonym płonie ordynku,
a wino w kielichach z Murano
czerwone jak krew, moja panno.
Oczy masz takie marzące,
a usta takie gorące…
Przed kominkiem skóra niedźwiedzia,
co ongiś w puszczy siedział,
a teraz nas ogrzeje,
gdy za ścianą wiatr wieje.
W zegarze kukułka stara
czas północy przespała;
już śpij, łagodnie cię ukołyszę,
potem ten wiersz napiszę
na starym pergaminie,
piórem maczanym w winie.

I jeszcze bajka o drzewie, Jaskółeczko:

– Jesteś stare, drzewo moje – powiedziała kobieta.
– Nie dla tych, co szukają potężnego cienia – powiedziało drzewo.
– Nie umiesz szumieć wesoło! – powiedziała kobieta.
– Bo nie słuchasz szumu moich konarów – rzekło drzewo.
– Kiedyś upadniesz…
Wszystko upadnie. A tymczasem w moim cieniu nie rosną chwasty. Bądź zwyczajna jak ja i nadludzka jak ja. Wtedy posłyszysz, jak szumię.

CK, siódmego czerwca, w sobotę

Achatoja, 12.02.2022

 

Kilka słów o autorze.